|
Moje jedynie słuszne
poglądy na wszystko:
|
Motto:
Samoloty La-7 we wszystkich parametrach
przewyższały najlepsze w tym okresie niemieckie samoloty myśliwskie
Bf 109G6 i Fw 190-8. Niezbyt wielki zasięg siódemek w niczym nie
umniejszał ich bojowych zalet. (...) Przez jeden dzień walki Niemcy
stracili więcej samolotów myśliwskich niż przez cały okres Bitwy
o Anglię. (...). Czyniono nawet próby dokładnego skopiowania samolotu
La 5, jednak bez powodzenia. Niemieccy inżynierowie badali te
maszyny, usiłując odkryć tajemnicę przewagi, którą samoloty Ławoczkina
wykazywały na polu walki nad samolotami niemieckimi. (TBiU, numer
któryśtam)
|
|
|
|
Jaki
Wieczne problemy z przegrzewającym się silnikiem,
których nie rozwiązano do końca produkcji. Z pewnością zwrotny, tani
i przez to relatywnie najbardziej odpowiadający potrzebom myśliwiec
frontowy, którego produkcja nie nastręczała wielkich problemów ani nie
wymagała wysokokwalifikowanego zaplecza technicznego, ale możliwy do
stosowania tylko w warunkach stałego i nieograniczonego dostępu do nowych
pilotów. Bardzo korzystne charakterystyki przeciągnięcia wpływały doskonale
na zwrotność tego samolotu, czyniąc go niebezpiecznym przeciwnikiem
w walce kołowej, szczególnie wobec jego przewagi liczebnej. Niestety,
jakość produkcji samolotu była skandaliczna. Każdy samolot miał swój
własny charakter, niektóre były szybsze, inne zwrotniejsze, inne były
we wszystkim tak samo złe. Był to efekt masowej produkcji samolotu w
warunkach w których nie powinno się montować nawet Polonezów. Sowieci
szczycili się wiele lat podjęciem produkcji samolotów po ewakuacji przemysłu
za Ural i produkcją samolotów w temperaturze minus 20 stopni. Szkoda
że nikt się nie zastanowił nad jakością montażu uzyskaną w takich warunkach.
Samoloty te były koszmarem mechaników, z uwagi na nierozdzielną konstrukcję
płata. W warunkach bojowych nieznacznie uszkodzony podczas lądowania
w polu samolot był stracony, jeśli uszkodzony był płat, ponieważ ewakuacja
czy naprawa wymagała zastosowania dźwigu, co wymagało zaplecza minimum
lotniska polowego. Zdarzało się że skrzydła odrąbywano i platforma zabierała
sam kadłub. Same skrzydła były drewnianej konstrukcji, dopiero w dziewiątej
odmianie samolotu zastosowano już masowo skrzydła metalowe. W połączeniu
z fatalną jakością wykonania oraz zastosowaniem materiałów nie nadających
się do tego, trudno powiedzieć czy nie więcej Jaków spadło samoistnie
niż zostało zestrzelonych. Słynną cechą tego samolotu było m.in. gubienie
skrzydeł w czasie lotu nurkowego, często wcale bez jakichś strasznie
dużych prędkości. Odpadało też pokrycie skrzydeł, bo gdy skończył się
amerykański klej z zapasów, zastąpiono go ruskim który jak się wkrótce
okazało nadawał się tylko do wąchania. Ta sprawa zresztą omal nie zakończyła
się dla Jakowlewa smutno, mimo że był przydupasem Dżodżo (z czego skwapliwie
korzystał i co drogo go kosztowało gdy Dżodżo zaniemógł). Piloci bali
się latać na tych samolotach, i raportów takich było tak wiele że w
końcu dowiedział się tym i Stalin. Konstruktorzy Jakowlewa dostali dwa
tygodnie na naprawienie wszystkich samolotów. W normalnym kraju oczywiście
nie byłoby to możliwe, ale w Rosji nie takie numery już przerabiano.
Używając swoich wpływów, Jakowlew z chłopakami zaaresztowali całą dostępną
jeszcze ilość amerykańskiego specyfiku ze wszystkich fabryk i zakładów
w Sojuzie. Przy pomocy dupodajek, bo inaczej tych pań nie umiem nazwać
niż wprost, rozdystrybuowano towar i sprawę załatwiono na czas we wszystkich
jednostkach, co choć częściowo poprawiło jakość poszycia skrzydeł.
|
|
Pierwszy kontakt z zachodnią technologią
pozostawiał u kufajmanów niezapomniane wrażenia.
Mnogość schowków na bimber zaskoczyła nawet Zoom'a. |
Jakowlew nigdy też nie przyznał się wprost, że technologię montażu
kołpaka śmigła i reduktora zerżnął na żywca z Bf-109. Samolotów Jak
9K które latają sobie w kampanii w naszej grze zbudowano całe 53 sztuki,
i nie miały one wbrew temu co możemy zobaczyć w grze żadnych szans w
walce myśliwskiej z uwagi na znaczną nadwagę (w akcji od 15 stycznia
1945, dwanaście zwycięstw ogółem, zawsze eskortowane przez chmary Jak3,
w zasadzie same egzekucje), ale Maddox się tym nie przejmuje, podobnie
chyba jak BI-1 który nigdy nie wziął udziału w walce, zresztą nie był
nawet uzbrojony poza jednym prototypem do badań statycznych. Jak 9T
to też fajna sprawa, mógł oddać maksymalnie trzy strzały, zanim odrzut
nie wytrącił go z kierunku i prędkości. Notorycznie samoloty te rozbierały
się, silniki gubiły płyny i rozszczelniały się, zresztą żywotność tych
samolotów po takich wstrząsach była minimalna. Działka te ponadto miały
tylko 30 pocisków, ale dla zaoszczędzenia wagi nawet i tę ilość często
zmniejszano. W czasie uroczystego pokazu dla Woroszyłowa, cztery wybrane
i przygotowane samoloty miały pokazać siłę nowego uzbrojenia, ale nie
pokazały bo dwóm nie schowało się podwozie, a dwóm pozostałym zacięło
się działko zanim jeszcze padł strzał (problemy z podajnikiem amunicji
były tam codziennością). Skuteczność tej broni była też dyskusyjna,
bo z odległości 500 metrów w czasie testów był problem z rozwaleniem
lokomotywy, o ile nie strzelano dokładnie pod kątem prostym. Na małych
dystansach broń ta była jednak zabójcza. Jaki chętnie porównywano z
Bf-109, i wyniki takich testów Jakowlew w zębach przynosił swojemu mentorowi,
i zdaje się że te testy chyba ktoś w Ubi potraktował jako wiarygodne.
A szkoda, bo o ile mi wiadomo, a wiadomo mi co nieco, testowane Jaki
były egzemplarzami wzorcowymi i były to maszyny fabrycznie nowe, natomiast
najczęściej testowany przez NII WWS Bf 109 to pochodząca z odzysku maszyna
typu G4, pozbawiona wielu instalacji rozkradzionych po drodze, którą
ostatecznie na sowieckiej benzynie zatarli na amen. Analogicznie wiarygodny
był pierwszy zdobyty Focke Wulf 190A, którego też zatestowano na śmierć.
Śmigło tego samolotu zostało wobec braku oryginału zastąpione sowieckim
podobnym , a różnice osiągowe obliczano ręcznie. Ja wiem że ruscy
mają najlepszych matematyków, to żadna nowość, ale są sprawy których
nie da się policzyć. Za cholerę. Życie wie swoje. Zresztą, nie jest
tajemnicą, że gdy Sowieci dostali całego Bf 109G2 i rozpoczęli loty
porównawcze z Jak 9, to Gustav w tych lotach występował z dwoma podwieszanymi
MG 151/20, i taki brał udział w porównaniach. Oficjalnie do 5000m Jak
9 miał przewagę, tak stanowią dokumenty. Szkoda że nie sprawdzili bez
podwieszeń. Poza tym nie jest żadną tajemnicą, że Jaki z jednostek frontowych
nie były w stanie nawet zbliżyć się do parametrów uzyskiwanych przez
egzemplarze testowe, zresztą często napędzane ulepszonymi wersjami silników
na które nie było możliwości wyposażyć wszystkie samoloty w linii. Najbardziej
jednak podoba mi się technologia przystosowania Jaków do lotów Jabo.
O ile w Bf 109 sprawa ograniczała się do podwieszenia bomby i sprawdzenia
czy wszystko jest OK., to Jak 9B wymagał pół godziny przed lotem aby
go wyposażyć w bombę. Dla mnie bomba.
|
|
Szczegóły starannej,
solidnej, odpornej na trafienia 30mm pociskami konstrukcji samolotu LaGG.
Zdjęcie wykonane w przyfrontowym zakładzie krawieckim podczas przymiarki
nowego, wiosennego ubranka. |
Poza tym, jakby nie dość, Jaki i tak traciły część swoich osiągów,
z powodu notorycznego latania z otwartymi kabinami. Sowieckie szkło
organiczne błyskawicznie w toku frontowej eksploatacji żółkło i pękało
od działania słońca, a kurz i piasek powodował matowienie. Nie trzeba
było miesięcy by owiewka nadawała się na złom, bo była nieprzezroczysta.
Wyeliminowano to dopiero od Jaków 3 wzwyż, czyli do Jaka 9, bo siódemka
była przed trójką co jest oczywiste. Ogólnie Jaki były dobre dopóki
były nowe, i pod warunkiem że akurat złożone przez brygadę gdzie ktoś
był trzeźwy i podkręcał co trzeba. Ruscy chętnie porównywali Jak 3 i
9 jako równorzędnego partnera dla Bf 109F. Szkoda tylko że w tym czasie
F był już dla Niemców typem przestarzałym. Jaczki nie miały jakiejś
specjalnej przewagi nad faszystami, co zdaje się sugerować Olo M., w
manewrze pionowym raczej Mietki były najlepsze, choć ostatnie serie
Jaków zbliżały się do tego poziomu, a w walce kołowej Jaczki bywały
różne. Zależnie od wykonania, jedynki potrafiły być bezkonkurencyjne,
a dziewiątki czasem mogła wymanewrować stara poamerykańska Airacobra.
Wszystko zależnie od serii i wyposażenia. Jak-9U to chyba najlepsza
wersja tego samolotu, taki ulepszony Jak-3. Na przełomie `44-`45 zastosowano
nowe chłodnice, które rzeczywiście pozwalały tej maszynie wznosić się
na maksymalnych obrotach bez ryzyka przegrzania. Był to chyba najlepszy
Jak, niestety żywotność WK-107 wynosiła około 20 godzin nominalnie,
a w warunkach bojowych zazwyczaj jeden do trzech lotów. Silnik miał
kaprysy typowo czołgowe, czyli palił niemiłosiernie świece i chlapał
olejem.
|
|
|
MiG-3 w czasie
typowego przeglądu okresowego. Zużyty pilot został wymieniony na nowy. |
MiGi
Latający badziew zrobiony na siłę, nigdy nie dopracowany
i nie mający w zasadzie racji bytu, bo jako wysokościowy samolot do
czego go zaprojektowano nie sprawdził się, a im niżej tym gorzej. Wersja
szturmowa z silnikiem AM38 to kolejny bubel. Kiedy 22 sierpnia 1943
na przechwycenie Ju 86P fruwającego sobie radośnie nad Moskwą wystartowało
jednocześnie (nie po raz pierwszy zresztą) 15 nowiutkich i przygotowanych
specjalnie na tę okazje samolotów, bo każdy konstruktor chciał spróbować
swojej szansy podlizania się Dżodżo, to okazało się że do intrudera
zdołał zbliżyć się jedynie nieco przechodzony i pochodzący w spadku
po angielskiej jednostce PRU Spitfire, zresztą nieprzygotowany wcześniej
do tego. Junkers jak go zobaczył, wzniósł się jeszcze wyżej i odleciał.
Specjalnie na ten lot dla wysokościowo przygotowanych Jaków 9, które
też miały się wykazać, schładzano im paliwo aby uniknąć kawitacji, a
proces ten trwał pięć godzin i przed planowanym wylotem trzeba go było
rozpoczynać od nowa. MiG był super, wysoka prędkość lądowania, problematyczny
napęd, kapryśna charakterystyka małych prędkości, wieczne problemy z
chłodzeniem silnika i delikatna konstrukcja czyniąca go latającą reklamą
wyrobów firmy Ronson. Z opisów wynika, że zniszczenie Ju-88 za pomocą
samej pokładowo zabudowanej broni było sprawą problematyczną. MiG to
ogólnie rzecz biorąc śmieć i szkoda czasu na pisanie o tym.
|
|
|
Na tym zdjęciu Laparch załamał
się po ujrzeniu przelatującej Extra 300 która wpadła
w korkociąg przy 100 km/h w zakręcie. |
Ławoczkiny
Lalalala, bo co mam innego powiedzieć. Laparch
nie był złym samolotem, a z czasem stał się jednym z teoretycznie najlepszych
myśliwców frontowych, tyle że nie było już jak tego sprawdzić bo La
7 wziął udział już tylko w finałowym akcie bitwy o Berlin, a po za tym
nie było już komu sprawdzić jego możliwości w praktyce. Niemieccy piloci
albo już nie żyli, albo wręcz przeciwnie, chcieli żyć i angażowanie
się w jakieś powietrzne awantury wobec całkowitej przewagi przeciwnika
i zagrożenia z każdej strony nie było szczytem ich marzeń. Trudno więc
o jakieś przykłady wiarygodnych starć jeden na jeden, albo eskadra na
eskadrę, po prostu ruskich było już za dużo a faszystów za mało. Na
pewno jednak można uznać za prawdziwe, że na niskich i średnich wysokościach
La 7 był samolotem z którym trzeba było się liczyć i nie wystarczyło
go oblecieć bokiem. Jego wielką zaletą w skali wojny była idiotoodporność
i prostota obsługi, co ma w takich warunkach kolosalne znaczenie, a
nieumiejętność przyswojenia sobie tego prostego faktu przez populację
męską faszystów kosztowała ponad połowę ich populacji żeńskiej na wschód
od Łaby spróbowania seksu grupowego z nieznajomymi w wersji ulubionej
przez Szmajsa, czyli brutal S&M. Ze wskazaniem na S oczywiście.
La 5 był wraz z wprowadzaniem coraz doskonalszych kolejnych serii i
idącym równolegle zastraszającym spadkiem poziomu wyszkolenia i jakości
sprzętu po stronie Luftwaffe równorzędnym przeciwnikiem dla Focke Wulf
190, i z czasem praktycznie tylko wyszkolenie pilota decydowało o tym
kto spotkanie takie przetrwa. La 5 miał drewniane dźwigary i skrzydła,
można było go zapalić, i na pewno nie dorównywał La 7 ani wytrzymałością
ani osiągami.
|
|
Niestety nieudana tym razem próba
lotu plecowego tyłem po okręgu. Po dokonaniu niezbędnych napraw,
samolot podejmie próbę przekroczenie bariery dźwięku w locie wznoszącym. |
Zresztą o czym tu mówić, skoro początkowo nierzadkim zjawiskiem było
oderwanie silnika od łoża podczas lądowania co spowodowało niejeden
dramacik. Zależnie od tego jak go wykonano postawiłbym go gdzieś wśród
FW 190A4 i A5, z tym że tutaj podobnie jak w większości sowieckich maszyn
czas dokonywał błyskawicznej rewizji ruskiej jakości wykonania i materiałoznawstwa
i samoloty te szybko traciły swe osiągi. Ich uzbrojenie natomiast miało
demolującą siłę, nie były to już jakieś eksperymenty z UBT, tylko prawdziwe
działka, i mimo nieporównywalnych parametrów wobec działek niemieckich,
pociągnięcie serią z bliskiej odległości po przeciwniku raczej nie dawało
temu ostatniemu możliwości analizy kto ma lepszą amunicję. Początkowe
serie tych samolotów trapiły problemy jakościowe na skalę masową, jak
zresztą większość ruskich samolotów, ale z czasem samolot ten wyewoluował
w naprawdę przyzwoitą maszynę. Dowodem na to jest istnienie tych samolotów
jeszcze w czasie wojny koreańskiej, i dalsza ewolucja, do modeli 9 i
11, podczas gdy Jak 9 definitywnie zakończył historię seryjną modelem
P. Tak jak amerykanie zakończyli przygodę z lotnictwem tłokowym na modelu
P-47N, tak sowieci mieli swojego La 11, i choćby to jest dowodem, że
ta konstrukcja była lepsza i bardziej rozwojowa od Jaka.
|
|
|
LaGG utrzymywał niezmienny
poziom techniczny niezależnie od pory roku, dowodząc jak dojrzałą i przemyślaną
był konstrukcją. Na zdjęciach samoloty w czasie okresowych prac przeglądowych,
samolot na dolnym zdjęciu prezentuje efektowną, nowoczesną przezroczystą
osłonę silnika. |
|
LaGG
Lakierowany, Garnirowany Grób; ta nazwa mówi wszystko
co mógłbym powiedzieć na temat tego samolotu. Prymitywizm wykonania
i montażu, odręczne przenoszenie norm pomiędzy fabrykami i losowo wybrane
normy techniczne zabiły ten całkiem niegłupi samolot, stanowiący przepaść
techniczną pomiędzy I-153P a nową epoką lotnictwa, którą sam zwiastował.
Zginęło na nim niepotrzebnie wielu pilotów, zmarnowano wiele czasu i
materiału, zaprzepaszczono naprawdę niezły projekt. Samolot ten notorycznie
się psuł albo rozpadał w powietrzu, uratowało go dopiero zarekwirowanie
odpowiednich silników rzędowych przez wszechwładnego Jakowlewa. Przekładka
silnika na M-82 nie przyszła łatwo, La 5 to był chyba początkowo jeszcze
większy badziew, ale w sumie dobrze się skończyło. Tzn. straty w ludziach
zauważalnie spadły... Jeśli jednak trafiłby się dobrze wykonany egzemplarz,
to dopóki nie rozleciałby się w powietrzu LaGG mógł być nieprzyjemną
niespodzianką dla niejednego napalonego Luftscorehuntera.
|
|
Późny
model LaGG 3, wyspecjalizowany w odwróconej akrobacji na niskim pułapie
zapewniał pilotom komfort
i bezpieczeństwo nieosiągalne w tym czasie dla większości konkurencyjnych
konstrukcji. |
|
A na tym zdjęciu
widzimy nowoczesne, eksperymentalne śmigło samolotów LaGG, wykonane z
plasteliny
i zapewniające niespotykaną dotąd plastyczność i odporność na odkształcenia. |
|
Parówa
Regularność z jaką samoloty I-16 spadały dowodzi
że ich czas jeśli był kiedyś w ogóle, to gdy Niemcy zajechali Rosję
z pewnością już minął. Samoloty te spadały masowo, choć rzeczywiście
były zwrotne i ta zwrotność niejednemu uratowała życie. Były też ogólnie
lepiej wykonane niż początkowe typy samolotów następnej generacji, pospiesznie
wprowadzanej do linii. Ich wadą było niewątpliwie wyjątkowo upierdliwe
podwozie wymagające ponad czterdziestu obrotów korbą w kabinie, silnik
uzależniony od startera zewnętrznego który nie mógł być uruchomiony
w powietrzu, a nie było to bez znaczenia jeśli weźmiemy pod uwagę że
zasilany był gaźnikowo grawitacyjnie i przy takiej zwrotności jeśli
pilot nie uważał to zgasić go nie było trudno. Wtedy pozostawało szybkie
szukanie pola lub skok ratowniczy, bowiem samolot miał stosunkowo duże
obciążenie powierzchni nośnej i nie miał dobrych charakterystyk ślizgowych.
Maszyna była prymitywna w każdym aspekcie, zdarzało się niejednokrotnie
(jak zresztą także w Jakach i Ławoczkinach), że prowadzący formację
na przelocie pilot nie wiedział że jego skrzydłowy już leci na spotkanie
matki ziemi, a jakiś Messerschmitt bierze już jego w celownik. Nie było
nawet odbiornika radiowego, jeśli pilot zgubił swoją formację, był zdany
na siebie. Jeśli się zgubił, był to już poważny problem. Zresztą jeszcze
w czasie operacji kurskiej samoloty sowieckie porozumiewały się kiwaniem
skrzydłami, są na to relacje. Do końca wojny sowiecka łączność lotnicza
była w powijakach, mimo że w samym tylko 1944 roku dostali od farmerów
23 777 sztuk doskonałych radiostacji lotniczych SCR-274N. Do dziś nie
wiadomo co oni z nimi zrobili, bo nikt ich nie rozliczył. Innym problemem
w I-16 był brak dostatecznej ochrony pilota, którego można było po prostu
zabić serią puszczoną po kadłubie.
|
|
Opracowany w Radzieckim
Instytucie Badań Lotniczych naziemny zestaw treningowy mający
podnosić w drodze ćwiczeń fizycznych w opuszczaniu i wciąganiu podwozia
zdolności percepcyjne i tężyznę fizyczną pilotów I-16 |
|
Doświadczenia nabyte
w pierwszym okresie walk z Niemcami wymogły na radzieckich służbach zaopatrzeniowych
zaopatrywanie pilotów I-16 w wygodne i higieniczne tetrowe pieluchy. |
|
Na zdjęciu górnym
Parówa w najbardziej typowej dla siebie konfiguracji po locie bojowym,
na zdjęciu dolnym trwają poszukiwania pilota który gdzieś się zapodział
po locie bojowym w którym spotkał ponadto myśliwce Luftwaffe. |
|
|
SzCzajka
I-153 to samolot nowocześniejszy od I-16, w ostatnich
seriach już nawet ze szczątkową hydrauliką, kosmicznie zwrotny. Na nieuzbrojonym
i odciążonym egzemplarzu testowym, wyposażonym w nieco mocniejszy niż
zazwyczaj silnik, Czkałow podobno zawrócił o 180 stopni w ciągu ośmiu
sekund. Nawet jeśli zwykła Czajka wykonywała taki manewr w ciągu 15
sekund, o ile nie zgasła, a pilot i konstrukcja wytrzymali takie obciążenie,
to i tak czyniło to Czajkę nieosiągalną w walce kołowej dla nikogo,
z P.11 włącznie. Na samolotach tych zdarzały się przypadki katastrof
spowodowanych utratą przytomności przez pilota lub samoistnym zniszczeniem
konstrukcji wskutek zbyt gwałtownych manewrów, ale podobnie jak w przypadku
I-16, samolot pozbawiony jakichkolwiek ułatwień, pilot sterował bezpośrednio
siłą swoich mięsni. Ponadto samolot nie stanowił żadnego zagrożenia
po napaści Niemiec na Rosję, ponieważ samoloty Luftwaffe wielokrotnie
po prostu omijały te maszyny, nie wdając się w zabójczą bez wątpienia
dla Niemców walkę kołową. Praktycznie poza Ju-87 i samolotami łącznikowymi
czy transportowymi, każdy bombowiec Luftwaffe był szybszy lub dużo szybszy.
Zwycięstwa na tych samolotach to przeważnie albo sytuacje zaskoczenia,
albo dobicie uszkodzonych maszyn, albo gorącokrwiści piloci myśliwców
niemieckich którzy uparli się za wszelką cenę dopisać Czajkę do kolekcji.
Czajka miała jednak swoje pięć minut w historii, nieprzyjemnie zaskakując
pilotów Gladiatorów w czasie Wojny Zimowej.
|
|
Nieostrożne obchodzenie się z Czajką
mogło zakończyć się podarciem samolotu,
toteż mechanicy musieli zachowywać szczególna ostrożność. |
|
Petlakow
Peszki to bardzo udane samoloty, tylko z jedną
zasadniczą wadą. Otóż nie bardzo wiadomo do czego miały służyć. Na myśliwca
za duże i za ciężkie, na bombowiec zbyt śmieszny udźwig bomb. Maszyna
ekstremalnie szybka, napędzana silnikami od Jaków, znana była z tego
że wielokrotnie uciekała własnej eskorcie myśliwskiej jak i przeciwnikowi,
jeśli był jakiś dym. Peszki spieprzały najlepiej, reszta wychodziła
im już różnie. Na pewno jednak nie były aż takimi zabójcami myśliwców
jak to chce zasugerować Olo M. Ponadto podobnie jak wszystkie samoloty
napędzane Klimowami, był podatny na przegrzanie, a silniki zużywały
się bardzo szybko. Jak już wspomniałem, udźwig bomb był śmieszny i z
taktycznego punktu widzenia Pe-2 były samolotem po prostu nie wydajnym,
nie opłacało się ich wysyłać takim kosztem i takim efektem tego kosztu.
Ale w Rosji nie takie rzeczy się opłacały, więc nie ma problemu. Nadmiar
mocy spowodował podjęcie próby skonstruowania ciężkiego myśliwca Pe-3
na bazie tej maszyny, jednak nie była to rewelacja. Samotny bombowiec
taniej mógł zaatakować zwykły myśliwiec, a w starciu z myśliwcem wroga
maszyna miała takie szanse jak Bf 110 ze Spitem. W jednym jednak samolot
ten sprawdził się; był naprawdę wydajnym samolotem rozpoznawczym, chyba
najlepszym jakiego mieli Sowieci, którzy tak naprawdę nie mieli żadnego
dobrego dedykowanego samolotu rozpoznania przez całą wojnę. Ich zastosowanie
jako nocnych myśliwców wbrew ogólnej propagandzie było klęską, maszyny
te nie wyposażone w nic poza oczami i wiedzą załogi notorycznie gubiły
się w nocy i załogi wracały do bazy na piechotę.
|
|
Nowoczesne plastyczne śmigła
próbowano też zastosować na Pe-2, niestety technologia przerosła technikę.
Zwraca uwagę fantastycznie utrzymane pole wzlotów. |
Jeśli chodzi o Pe-8, to powstało ich wszystkich
razem 81 sztuk i przez to nie miały żadnego znaczenia. Jedyny poważny
lot tego typu samolotu to przewóz Mołotowa z Moskwy do Waszyngtonu.
Propagandowy nalot odwetowy kilku maszyn na Berlin miał znaczenie wyłącznie
propagandowe oraz dla tych którym urwało ręce i nogi na dole, ale dla
sytuacji na froncie nie był nawet zauważalny. Egzemplarze z gwiazdowymi
silnikami M-82 były zasadniczo lepsze, ale te rzędowymi silnikami M-35
(diesel) miały niesamowity na taki samolot zasięg wynoszący bez przeróbek
niemal 5000km (samolot seryjny). Jedyny prawdziwy bombowiec strategiczny
jaki mieli ruscy, i praktycznie bez większego znaczenia. Zazwyczaj uzbrojony
w dwa działka 20mm, dwa karabiny maszynowe 7,62 i jeden 12,7 mm, zabierał
4000kg żelastwa. Nie wiem jak Olo M. wyobraża sobie ten samolot z taką
ilością uzbrojenia, tylu ludzi, pełne paliwo i amunicja, i do tego jeszcze
pięciotonowa bomba, jak to pokazał w FB. Ale może się czepiam. Albo
po prostu nie wierzę w potęgę sowieckiej technologii z epoki Stalina
i jego równie popierdolonych wizjonerów techniki. Na plus tej maszyny
na pewno trzeba dodać, że był to bardzo szybki samolot, wręcz wyjątkowo
jak na tę kategorię wagową.
Obsesja załogi UbiSoft na punkcie maszyn Petlakowa
niepokoi mnie. W rzeczywistości strzelcy zmęczeni długim lotem, wypatrywaniem
myśliwców, obsługujący trzęsące się ręczne karabiny maszynowe byli (teoretycznie
oczywiście) bezradni wobec atakującego i poruszającego się w przestrzeni
myśliwca, o ile ten nie zbliżył na odległość podania sobie dłoni na
dzień dobry. Najeżone strzelcami ze wszystkich stron (w rzeczywistości,
nie w wersji z gry jak to sobie niektórzy wymyślili) Latające Fortece,
skupione w klastrach osłaniających jeden drugiego, były niemal bezbronne
wobec atakujących myśliwców Luftwaffe dopóki nie wprowadzono eskorty
myśliwskiej. Ale to tylko takie moje uwagi, zupełnie nie związane z
tym co dzieje się w Sturmoviku czy Fajnym Bublu.
|
|
Tupolew
Nie tylko moim zdaniem jeden z najlepszych samolotów
w swojej klasie, na pewno najlepszy ruski bombowiec taktyczny, stosowany
jeszcze w czasie Wojny Koreańskiej. Bardzo udana konstrukcja. Wytrzymały,
stosunkowo prosty i udany konstrukcyjnie samolot. Geneza dość dramatyczna,
samolot powstawał w pierdlu, ale to nic. Dobra rzecz, naprawdę udany
samolot.
|
|
|
Samolot Li-2 na lotnisku. Podwozie
potrzebne było tylko przy starcie,
toteż starano się nie nadużywać go bez wyraźnej potrzeby. |
Lisunow
Dakota. Wszystko na temat. Ruscy jeszcze bardziej
uodpornili konstrukcję na działanie czynników zewnętrznych, jeden z
najlepszych samolotów w historii lotnictwa. Praktycznie bezbronny, w
rzeczywistości nie miałby szans przetrwania nawet zaatakowany przez
Ju-87, chyba że temu ostatniemu skończyłaby się amunicja a Dakota przetrwałaby
ostrzał. Wiadomo bowiem że Dakoty były w stanie przyjąć na klatę nawet
kilkanaście trafień z MG 151/20, o ile załoga przeżyła i nic nie odpadło
za dużo.
|
|
R-10
Rozpoznawczy wynalazek, który miał być samolotem
rozpoznawczym, ale w sumie to nie wiem czym był. Może dlatego że nie
było nic lepszego. Ulubieniec scorehunterów, w grze nie wiedzieć czemu
pilotowany przez mistrza świata w akrobacji do spółki z medalistą olimpijskim
w strzelectwie. W rzeczywistości samolot miał takie szanse przetrwania
spotkania z Bf-109 jak nasz Lublin R-XIII, czyli żadne. Wycofany na
rzecz Su-2, który był trochę szybszy i miał większy zasięg.
|
|
|
Samolot Su-2 przy
pasie, po lądowaniu kończącym misję rozpoznawczą.. Po wymianie filmu w
kasecie oraz
pilota w kabinie i samolotu na nowy maszyna wykona jeszcze niejedną misję... |
Su-2
Znany i lubiany ruski samolot szkolny, łącznikowy,
potem rozpoznawczy. Samolot do wszystkiego, zajmujący w ruskiej kulturze
lotniczej takie miejsce mniej więcej jak nasze Fairey Battle w dywizjonach
bazujących w Anglii. Nie mam się do czego przyczepić jako do samej konstrukcji.
Praktycznie bezbronny tak jak R-10, strzelec-obserwator pełnił funkcję
raczej ozdobną. Masowo spuszczany w kibel przez napotkane myśliwce przeciwnika,
o czym wspomnieć raczył nawet mister Suworow w prostych żołnierskich
słowach („samolot dla Iwana Iwanowa” itp).
|
|
|
Po-2 jako samolot
wysokospecjalizowany wymagał odpowiednio przeszkolonych techników, narzędzi
i obsługi.
Na zdjęciu zgrany zespół tow. Iwanowa dokonuje przeglądu aparatury high-tech
i wymienia zużyte światłowody.
Specjalne czapki obsługi mają zapewnić czystość i neutralne pH obsługiwanych
elementów. |
Kukuruźnik
Samolot praktycznie niezniszczalny, utrata silnika
czy górnego płata nie jest jeszcze warunkiem gwarantującym zestrzelenie
go, jak dowodzi historia. Latający samoistnie, pilot tylko sprawdza
czy leci w dobrą stronę. Praktycznie stojąc w miejscu samolot ten naraził
na szwank zdrowie psychiczne niejednego pilota Luftwaffe czy Reggia
Aeronautica. Udźwig zero, prędkość zero, zasięg zero i pół. Ale jeden
z najważniejszych samolotów w historii lotnictwa moim zdaniem. Ilość
wersji przerasta moją wyobraźnię, wiem ze był nawet jako latający burdel
i kinoteatr.
|
|
|
Samolot Ił-2 w czasie
przerwy w walkach. Widzimy złożone śmigło i schowane niektóre elementy
płatowca,
dla zaoszczędzenia miejsca na lotnisku. |
Szturmowik
Samolot który zdaniem Niemców był niebezpieczny
dla pilota i nie spełniał żadnych norm technicznych, dla Rosjan był
ważniejszy niż chleb i produkowany na skalę masową. Pozbawiony eskorty
myśliwskiej niemal bezbronny, o ile ktoś się sam nie wpakował na strzelca
którego zapomniał wcześniej zabić (notoryczne), silnik po kilku grubszych
lotach bojowych nadawał się do przetopu. Załogi bały się na tym samolocie
latać i nierzadkie były przypadki wyrzucania ładunku bojowego i powrót
na lotnisko pod byle pretekstem. Ostatnie wersje, ulepszone, były niemal
samolotem szturmowym, do momentu gdy ktoś nie trafił w chłodnicę lub
nie odpadł samoistnie drewniany ogon (notoryczne) niewytrzymujący obciążeń
którym był poddawany. Najgroźniejszą bronią tego samolotu była jego
ilość, nazwę "czarna śmierć" wymyśliła ruska propaganda. Dla
Niemców był to "betonowy samolot" , faktycznie o ile nie trafiony
w chłodnicę lub ów nieszczęsny ogon, samolot był praktycznie niezniszczalny
dla karabinu maszynowego. Skuteczność szturmowików przed wprowadzeniem
wersji M brała się stąd, że ataki przeprowadzano tak długo aż odniesiono
zamierzony skutek. Przykładem bomby przeciwpancerne PTAB, z których
sowieci byli niemal dumni, a dla Niemców były powodem do pukania się
w czoło. Trafienie przez przelatującego Szturmowika stojącego na ziemi
Tygrysa przez kilka z rozsypanych PTAB spowodowało pożar silnika tegoż
ostatniego, i czołg ostatecznie spłonął całkowicie. Wydarzenie to było
wystarczającym dowodem na przyjęcie bomb PTAB jako skutecznej broni
przeciwpancernej na uzbrojenie, i narażenie na śmierć wielu załóg które
usiłowały siać tę broń zniszczenia, co wymagało ustabilizowanego prostoliniowego
lotu na małej wysokości.
|
|
|
|
|
Samolot lejtnanta
Aleksandra Kruczowa po prawidłowym lądowaniu pomimo znacznych uszkodzeń
poniesionych
w misji bojowej. Po usunięciu usterek dosłużył roku 1944 w którym
przeniesiono go do jednostki szkolnej
na rzecz nowszego modelu Il-2M3 wprowadzanego do jednostek frontowych. |
|
Na tym zdjęciu
widzimy przykład fantastycznej współpracy załogi. Zaatakowani przez
przeważające siły wroga, pilot i strzelec rozdzielili się i po zniszczeniu
napastników wylądowali oddzielnie. Pilota już znaleziono. |
|
|
G-11
Jeden z dwóch podstawowych szybowców transportowych
Armii Czerwonej, oddał wielkie zasługi przy lotach zaopatrzeniowych
dla partyzantki na terenach okupowanych przez hitlerowców, miał też
strategiczne znaczenie w czasie operacji na Białorusi. Typowy, wojskowy
szybowiec transportowy, seria po pełnym wojska kadłubie zamienia go
w latający sklep rzeźnicki.
|
|
|
a to przykład doskonałego kamuflażu.
Jak widzimy nawet technicy obsługi naziemniej mają kłopot
z dopasowaniem poszczególnych części, brakuje jeszcze 3 których po prostu
nie widać. |
DB-3/IŁ-4
Modernizowany w nieskończoność, średni bombowiec,
samolot przeciętny, wyparty praktycznie przez Tu-2. Stosunkowo podatny
na uszkodzenia jak na taki samolot, i z mocno wysilonymi silnikami.
Utrata jednego z nich zazwyczaj oznaczała koniec wycieczki.
|
|
|
Samolot SB-2 w swojej najbardziej
zaawansowanej wersji, czyli barak do chodowli świń w trudnych warunkach
atmosferycznych.
|
SB-2
Śmieć, nawet w czasie wojny w Hiszpanii i w Finlandii
był latającym wynalazkiem i łatwym celem. W czasie operacji Barbarossa
stosowany w akcie rozpaczy, całkowicie przestarzały i praktycznie bezbronny
samolot. To że w Fajnym Bublu próbuje się toto odszczekiwać traktuję
jako wesoły żart humorystyczny z akcentami satyry. Szkoda gadać.
|
|
|
TB-3 był tak szybkim i niebezpiecznym
samolotem, że na czas postoju trzeba było demontować śmigła, by nie pilnowany
nie uciekł. Narzędzie zniszczenia i siewca chwały ponurego żniwiarza... |
TB-3
W Fajnym Bublu samolot niezniszczalny, wytrzymujący
wielokrotne trafienia pociskami kalibru 30mm, najeżony strzelcami samonaprowadzającymi
się na podczerwień. W rzeczywistości latająca trumna dla wszystkich,
którzy nie zdołali wyskoczyć w czasie ataku. Samolot często wykorzystywany
do transportu skoczków spadochronowych w przepastnym kadłubie. Załoga
i pasażerowie przeważnie masakrowani w czasie ostrzelania kadłuba. W
akcie desperacji wykorzystywany jako bombowiec, choć z wątpliwym skutkiem.
Z uwagi na wielkość, prędkość i pułap pod obciążeniem ekstremalnie podatny
na ostrzał przeciwlotniczy. Niemal wszystkie użyte bojowo maszyny utracono.
Samolot wytrzymywał natomiast wiele trafień z broni małokalibrowej,
o ile nie trafiono załogi, z uwagi na konstrukcję pozbawioną jakichkolwiek
żywotnych instalacji poza paliwową, oraz na gazetowe właściwości lotne.
|
|
|
Grupa niemieckich naukowców
próbuje rozwikłać zagadkę sowieckiej techniki badając zdobyczny
fragment kawałka klapy wziernika schowka na szczotki z jakiegoś
doskonałego radzieckiego samolotu który w niewyjaśnionych okolicznościach
dostał się w ich faszystowskie, ociekające krwią ręce. |
|
|
|